Dziś i jutro w Pałacu Kultury i Nauki ma miejsce Festiwal Kawy.

Podchodząc do schodów przez moment zastanawiałem się nad zmianą planów i skierowaniu kroków ku Wystawie Pająków. Ale skoro w kieszeni tkwił już bilet wstępu za 15 peelenów na kofeinizację postanowiłem trzymać się pierwotnego planu.
Najpierw przódy wdepnąłem na stoisko Story Coffee Roasters gdzie królowali od rana Lady Dżoana i Sir Jacek.

Spróbowałem mocno bardzo jasnej kawy że sporą ilością atrakcyjnych bąbelków. Dałbym sobie głowę uciąć, że było to coś na kształt nitro.
Kolejne kroki skierowałem do Auduna Sørbottena.

Wspaniały Honduras z czajnika oraz znakomita!!! myta Kolumbia Castillo, Finca El Paraiso.

No i sam Signor Audun , czysta radość spotkać i porozmawiać.
Oraz refraktometr z kropelką.

Ruszając w dalszą drogę wzrok zawiesił się mi na Palarni Quba Caffee.

Super ekipa i dwie kawki Indonezja i cudownie owocowa wiosenno-letnia, słodziutka myta Kenia Nakuru.

Extra było poznać i spróbować.
Przyszła wreszcie poera na espressko , którego popróbowałem u kolejnej świetnej ekipy – z bratysławskiej Pakarni Goriffee.

Z nadmiaru wrażeń zapomniałem co to było ale duża owcowa kwasowość przełamana krówkami. Klasa.

Panowie ze Słowacji poczęstowali mnie jeszcze dwoma specjałami. Anaerobicznym Burundi* – czerwone owoce w mlecznej czekoladzie i Kenią , która była emanacją rabarbaru. Petarda!
Kiedy po przejściu bliżej nieokreślonego dystansu przystanąłem w rosterce gdzie by tu i co zaanektował mnie Krzysiek z Autumn Coffee Roasters/SCA Polska. Spróbowałem owocowego Pitch Mitcha

oraz w pressku Ginger Klausa

zaparzonego przez Vojtěcha Růžičkę – mistrza w kategorii.

Była gęstwa, były owoce, była czekolada. Super.
Do Cophi wpadłem tylko powiedzieć heloł oraz Boker Tov i Szabat Szalom.

Doznając palpitacji serca i drżenia rąk wychyliłem kilkanaście mililitrów El Paraiso w Heresy.

Aby się wypełniły dni** poflanowałem do znanej mi , czeskiej Palarni Father’s Coffee.

Aby pogawędki z jakże sympatycznymi Ostrawianami nie przebiegały na sucho poprosiłem spróbować*** naturalne Peru Miribel Herera.

Pyszne i soczyste! ****
Po drugiej stronie sali czychała Czarna Fala i dwie dwie tajemnicze mieszanki oraz możliwość zagłosowania ziarenkiem na jedną z nich.

Wygrana na trafić do oferty. Obie bym pił. Więc wybór trochę jak „osiolkowi w żłoby dano”*****
Co było dalej zapytacie Drodzy Czytelnicy? Otóż przygarnął mnie Paweł z Gorilli.

Jak możecie domniemywać ze zdjęcia było espressko. I to nie byle jakie. Etiopia Kedir Bali Black Edition. Potężne body, piękna crema, znakomicie zbalansowane. Z mleczkiem .
I gdy już myślałem , że nie dam rady więcej spróbowałem Brazylii Pedro Bras w kontrolowanej fermentacji z grodziskomazowieckiej Palarni Single Origin.

Gładka i owocowa. Jak nie Brazylia a jaka Kolumbia czy coś. Dziękuję za zaproszenie! do odwiedzenia palarni. Na pewno skorzystam.
Nie wiem jak nazywa się Bóg Kawy ale postanowił mnie wystawić na jeszcze jedną próbę.

We biłgorajskiej Firmie Kawa od Synka poczęstowany zostałem cold brew.

Czekoladowo-pomarańczowe pralinki. Pycha.
A potem , tak było jeszcze jakieś potem , wielce przyjemna wizyta w brneńsim Mitte.

Naturalna Kolumbia – klasa. I jeszcze próbeczka do domu. Jakże miło. Díky!
Nie mogłem oczywiście****** nie odwiedzić Braci Ziółkowskich.

Tu odsapnąłem od kawy i wypiłem cascarę.

Intensywnie owocowa i słodziutka. Dobroć.
Oszołomienie kofeiną odebrało mi resztki zdrowego rozsądku i jak alkoholik sięgnąłem ba jednym ze stoisk po Robustę z Bali.

Walory smakowe litościwie pominę ale strzał był jak bym trafił pod prawy podbródkowy Mistrza Feliksa Stamma.

Wszystkie obwody zaczęły wyświetlać komunikat „Zatrzymać Kawę”

w związku z czym zapoznałem się z próbą wejścia Lavazzy w nowe rejony

o czym napiszę za czas jakiś.
Zwieńczeniem Festiwalu była smakowita naturalna Rwanda z gliwickiego Harvesta.

Zawsze fajnie popróbować z nieznanego źródła.
* albo Rwanda
** za Maestro K.I.G.
*** błąd stylistyczny
**** nr 1 Festiwalu
***** nauczony przykładem spróbowałem obydwu by nie paść
****** nie mogłem też nie odwiedzić bielskiego Propera ale tłum się tamże kłębiący mi to uniemożliwił
O ile arytmetyka mnie nie zawodzi w niecałe 3 godziny spróbowałem 21 kawek z 15 palarni.
I to by było na tyle….

Tekst&foto/Text&photo: http://www.panodespressorysuje.art
Sorry my English or résumé:
Today and tomorrow, the Warsaw Coffee Festival takes place at the Palace of Culture and Science. I couldn’t resist getting drunk on my coffee for € 3.25 / $ 3.65 so I went. Of course, the main goal was to meet many fascinating people from the industry.
1. In Story Coffee Roasters Beauty Dżoana & Handsome Jacek The Roaster gave me something very sparkling. I didn’t ask what it was, but pride.
2. Audun Sørbotten fills my cells with Honduras and Colombia El Paraiso. Perfect as always.
3. Cool Indonesia and excellent Kenya in Quba Coffee.
4. In Goriffee from Bratislava, chocolate-fruity, anaerobic Rwanda and Kenya tasting concentrated rhubarb. And citrus-caramel Rwanda espreesso. All great. 5 In Autumn Coffee Rosters a clean, fruity Pitch Mitch drip and Ginger Klaus espresso prepared by Master Vojtěch Růžiček. Thick, creamy, chocolatey with stone fruits. Veeery good.
6. There was only Hello&Boker Tov in Cophi. And a short chat with Paulina, Tamil & Uri The Boss.
7. In Heresy Honduras El Paraiso.
8. For Father’s Coffee from Ostrava I chose the natural Peru Miribel Herera. Juicy, deep, all fruits of South America. My best coffee at the Festival.
9. In the Czarna Fala Roastery two mysterious blends. The one who received the most votes in the voting with the aid of seeds is to be sold. I liked both of them.
10. At Gorilla Coffee third and the last espresso. Powerful body, dense, balanced Ethiopia Kedir Bali. Tornado with milk.
11. In Single Orgin Roastery, enjoyable Brazil from controlled fermentation.
12. At Coffee & Sons, something not hot for a change. Cold brew with the captivating flavor of chocolate-orange pralines.
13. Natural Colombia in Mitte Coffee from Brno. How to bite into a juicy mango! And home coffee samples. Díku!
14. At Brothers Ziółkowski Roastery in order not to drink another coffee, I asked for a cascara. Sweet, tangerine. Probably for the first time in my life I liked cascara.
15. At Lavazza their new brand. I will white about in few days.
16. At one of the stands I was tempted by Robusta from Bali. I will forgive the taste, but the caffeine portion was knocking out – like Muhammad Ali’s right hook.
17. I took the last portion at Harvest Roastery. Natural Rwanda was smooth, aromatic, very pleasant in a word.
At each of the stands, good / very good conversations and, as usual, nice meetings with coffee lovers in the festival corridors.
Since my heart and stomach endured all these coffees, the party was very successful.