Coffee „flavored” with nitrogen. They will appear in the offers of premises along with the blooming of forget-me-nots. It disappears in late fall. It is a bit like well-poured Guinness. I started the nitro cold brew season with Nicaragua* in Kawałek Café. I have no idea where I will finish.
Dawno , dawno temu u mych kawowych początków Sensei Paweł S.* klarował mi w Kafejonie** Filtry , że posmak grzybów w kawie to może niekoniecznie. W skrócie ziarno podchodzące podgrzybkiem czy nawet borowikiem ceglanoporym to spore fu jest.
VII.2003 piątek
Raz jeden czy drugi taka kawa mi się na mieście przytrafiła. Wypiłem takie pieczarkowe espressko z podniesionym czołem i pewnym zaciekawieniem.
Dzisiaj w Kafejonie Kawałek dałem się namówić na przelewa na zagrzybionej Kolumbii Tirina El Vergel odmiany Geisha ze znakomitej palarni Manhattan***. Zagrzybionej jednak szlachetnie i celowo podczas procesu fermentacji zarodnikami Koji****.
Struktura naparu jedwabiście gładka. W smaku kwiatowa, z Earl Greyem i mandarynkami. Jak bym nie wiedział co piję to w ciemno postawiłbym na świetną , klasyczną Etiopię. Morał z tej opowiastki płynie taki , że grzyb grzybowi nierówny. Na grzyby więc! Albo do Kawałka!
II.2022 poniedziałek
* obecnie Kafo w Gliwicach
** niezręcznie spolszczone grecki καφενείο
*** na ich ziarenkach piłem jedno z najlepszych espressek w życiu
**** takie grzybki do przygotowania min. sosu sojowego i sake
Jakiś głos zasugerował mi kilka dni temu bym skręcił z krajowej 7mki na Elbląg. Tym sposobem znalazłem się na tamtejszej Starówce. I spacerując urokliwymi uliczkami nie mogłem nie zauważyc w cieniu* katedry Kawiarni Cafelek.
Młoda to inicjatywa ,bo działają dopiero od stycznia, ale kawą i innymi łakociami przyciągają już rzesze Żuławian. Korzystając z braku miejsca zamówiłem u przemiłej ekipy przelewik.
Do kubka trafiła Etiopia Black Honey z lokalnej** palarni Nie Czapla. Smak czarnej herbaty , landrynek o smaku liczi i jaśminku towarzyszył mi gdzieś tak do Olsztynka , gdy nagle z przykrością zauważyłem definitywny niedobór smakowitego płynu.
Trzymam kciuki za Cafelek bo miejsce to takie, że się wychodzić nie chce.
Mam nadzieję kiedyś powrócić a i Wy Drodzy Czytelnicy będąc w trasie nad*** Bałtyk
nadłóżcie kilka drobnych kilometrów by cieszyć się kubkiem bądź filiżanką pysznej kawusi, czy czego Wam się zachce.
albo Marsellesa jeśli taką nazwę wolicie Drodzy Czytelnicy. Czym jest owa dama vel pieśń. Otóż odmianą ziarenek kawy powstałą w Nikaragui ze skrzyżowania odmian Timor Hybrid 832/2 i Villa Sarchi CIFC 971/10.
Marsellesa
Większego* pojęcia o jej istnieniu nie miałem do momentu kiedy sięgnąłem po próbkę kawy z brneńskiej palarni Mitte , którą dostałem na Warszawskim Festiwalu Kawy.
Kostaryka San Juanillo w obróbce Red Honey po przelaniu zasmakowała śliwkowym dżemem , marakują i kwiecistością , której nie porwał nawet wichura przyniesiona przez Orkan Eunice.
Z duuużą przyjemnością pokosztowałem nowej kawy z nowej poniekąd dla mnie palarni. Bardzo kawaii.
* mniejszego też nie ale podświadomie czułem , że coś takiego gdzieś na mnie czyha.
PS może to nadinterpretacja ale mam wrażenie , że jest coś w tej kawie smakowo pokrewnego z morawskim Vlašskim Riesliengiem.
Costa Rica San Juanillo Red Honey from the Mitte Coffee Roastery (Brno, Czech Republic) came to me during the Warsaw Coffee Festival. For the first time I had the opportunity to try a Marselles coffee which is a Nicaraguan cross between Timor Hybrid 832/2 and Villa Sarchi CIFC 971/10. https://varieties.worldcoffeeresearch.org/varieties/marsellesa
The drip brew was floral, full of plum jam and passion fruit. Lots of tasty.
Omlouvám se za moji češtinu nebo résumé:
Kostarika San Juanillo Red Honey z pražírny Mitte (Brno, Česká republika) přišla ke mně během Varšavského festivalu kávy. Poprvé v životě jsem měl možnost vyzkoušet kávu odrůdu Marselles, která je křížencem Timor Hybrid 832/2 a Villa Sarchi CIFC 971/10 a který vznikl v Nikaragui.
Jako rozgrzewkę przed łikendowym Warszawskim Festiwalem Kawy parzyłem sobie na różne modły Honduras Caballero od Braci Ziółkowskich.
To takie ziarenka , które musiały odczekać dobry miesiąc od daty palenia by pokazać co w sobie skrywają. Zaparzone w dripie* w większej dozie – 22 gramy na 310ml zaatakowały czekoladą , wiśniami, pomarańczą na jakimś surowym postumencie. I do tego wielce maślane ciasteczka domowego wypieku. PS na festiwal (12.-13.III. Pałac Kultury i Nauki) się cieszę bo będzie sporo znajomych bladych** twarzy. A jednocześnie mam niejasne i mroczne przeczucie , że będzie nadpodaż kawek w obróbkach mniej lub bardziej beztlenowych.
PS II na stronach radiowej Dwójki można najprawdopodobniej odsłuchać niedzielną audycję „Droga przez mąkę” redaktora Łukasza Modelskiego o WFK i nowomodnych kawkach.
While waiting for Warsaw Coffee Festival (March 12-13), I was brewing Honduras Caballero from the Bracia Ziólkowscy Coffee Roastery in various ways. The drip brought raw notes of orange, cherry & chocolate. Tasty set with addition of home made very butter cookies.
COOKIES!!!!
Image via Sesame Workshop
The Aeropress infusion was citrus brut .
PS It will be nice to meet coffee friends at the Festival, but there is a fear that there will be too much coffee in anaerobic fermentation.
Nie wiem czy niepamięć jest cudowna* ale przydarzyła mi się gdy w kuchennej szafce napotkałem paczuszkę darowanej kawy. Gęsta mgła typu oblivio przysłoniła mi osobę darczyńcy** , zawartość i palarnię. Jak i to kiedy trafiła w moje ręce.
Pewnymi tropami może być paczka sugerująca łódzką palarnię Podkawa ale może być to opakowanie zastępczo-podręczno-recyklingowe i napis z tyłu „extended wash”.
Zapomnieliski trafiło do dripera Melitta. Podczas parzenia w stylu dowolnym unosił się intensywny zapach pomidorowej*** i suszonego lubczyku. Smak bliżej nieokreślony , ulotny , smagnięty wiekiem plus nieco białego grapefruita na finiszu.
* no chyba że w piosence Stanisława Sojki
** wybacz!!!! Darczynko lub Darczyńco, że Cię wyparłem z pamięci.
I found forgotten coffee in the kitchen cabinet. I do not remeber date of gift , kind of beans and from whom I got. Just nothing. During brewing this „extended wash” coffee in Melitta drip I felt strong aroma of tomato soup and lovage. Taste was flat with nothing special and delicate white grapefruit finish.
Chodziła po Mieście od pewnego czasu wieść , że tamecka kawiarnia STOR wzięła się za palenie kawy pod szyldem ROST. Wybierałem się ją* spróbować będzie miesiąc i nijak się nie udawało. I pewnie by dalej tak było gdyby dziś Ślepy Io nie pchnął był mnie w gościnne progi Kawiarni Kawałek , gdzie czekała, poniekąd na mnie, świeżo zaparzona , myta Etiopia Abeba.
Czysty, klarowny napar przyniósł smaki Earl Greya, jaśminu i brzoskwinek w syropie. Dobroć plus jak zwykle miłe, kofeinowe pogwarki z Armandem.
* kawę a nie kawiarnię
PS opakowania kawy są w 100% biodegradowalne a 5% monet z każdej paczki trafia do plantatorów na rozwój i różne takie. Więcej na http://www.rost-warsaw.com
Today at Kawałek Café* I had opportunity to try washed Ethiopia Abeba from ROST Coffee** by STOR café. In the cup I found clear taste of Earl Grey , jasmine and peaches in syrup. Good. And excellent chat with Mr.Armand.
* Blind Io , thank You for bringing me to this Café!
Tradycyjnie próbka dostanej kawy musi się odleżeć*.
Ziarenka z fiolki, o których nic nie wiem, trafiły do mnie podczas grudniowej wizyty w Zaparz Mnie. Wypalił je właściciel kawiarni Michał.
Po zmieleniu trafiły do Aeropressu i zaparzone zostały metodą à la wolna amerykanka z preinfuzją. Zapach ziaren przed rozdrobnieniem był przepięknie kawowy. W smaku i aromacie rozgościły się kandyzowane truskawki i słodziutkie tangerynki. Gites.
Kolejna porcja od Michała to Kenia Juliet AA z palarni Five Elephant z Kreuzburga.
Podobnie jak poprzednia pozycja potraktowana została Aeropressem.
Zawartość ćmielowskiej porcelanki była jak w opisie – kwaśna, owocowa i słodka. Dobry towar.
Dla odmiany personalnej od Pana Baristy PJ przyjąłem, wiedząc o nieco zdezaktualizowanym czasie jaki minął od wypalenia, próbkę Kolumbii odmiany Mandela z regionu Valle del Cauca z farmy La Esperanza w obróbce Hybrid Natural z rumuńskiej palarni Sloane.
Po przelaniu ukazały się niemal jeszcze soczyste nuty owocowych landryn, mango, melona.
Szkoda, że ziarenka już miały swoje lata** bo smaki były nieco „przykużone” a byłaby to torpeda.
Czwarta kawa trafiła do mnie z rąk Pani Baristki MA . Była to słynna*** Gwatemala Finca Las Codornices z regionu Huehuetenango.
Kawa odmiany Pacamara/Marago w obróbce honey/natural sygnowana przez Autor Coffee nie skradła mi serca****.
Było w niej sporo prażonego słonecznika, orzechów i nieco rozwodnionych, bliżej niesprecyzowanych owoców. Drugie parzenie wyszło podobnie. Widocznie potrzebny był do wydobycia pełni smaków jakiś klucz*****.
* bo jak powiedział sąsiad A.Stasiuka „Wstałem bo nie mogłem już leżeć”
** a na pewno miesiące
*** trudno uniknąć sławy mając w nazwie Huehuetenango
I got four samples in the last month. And here’s what came out of them.
Number 1
Mysterious coffee roasted by Michał from Zaparz Mnie Cafe. Infused in an aeropress, it brought flavors candied strawberries and sweet tangerines. And the wonderful „coffee” smell of unground beans. Yummy.
Number 2
Kenya from the Five Elephant Roasters from Kreuzburg, Berlin prepaired by Zaparz Mnie also went to Aeropress. It was sour, fruity and sweet. Great stuff.
Number 3
Colombian Mandela varieties from Valle del Cauca from La Esperanza farm ,Hybrid Natural process from Romanian Sloane Roastery. Given by Mr Barista PJ . A bit old (but I knew it) . From drip tasted fruit candies, mango & melon.
Number 4
From Lady Barista MA . Guatemala Finca Las Codornices from the Huehuetenango region. Coffee of the Pacamara/Marago variety in honey/natural process from V60 signed by Author Coffee did not steal my heart. It had a lot of roasted sunflower seeds, nuts and slightly watered undefined fruits. The second trial was similar. Apparently a special key was needed to bring out the full flavors.
It’s veeeery nice&kawaii to get samples. And soooo good!
T-06 to oznaczenie dość skomplikowanego procesu obróbki ziaren z kolumbijskiej farmy Villa La Esperanza w stanie Cauca należącej do Diego Samuela Bermudeza.
Całe kawowe owoce najpierw poddane są beztlenowej fermentacji przez 28 h w temperaturze 19 °C. Następnie są wyłuskiwanie by trafić po raz wtóry na beztlenową kurację, tą razą przez 40h w 21°C. Później płucze się je dwukrotnie metodą szoku termicznego raz w 40°C a drugi w 12°C. Potem suszy przez 28 h w 40°C w wilgotności 25% aż osiągną 11-12% tejże. Uff… koniec. Zostaje przetransportować je do palarni np. Beansmith•S , wypalić , przetransportować do kawiarni np. No i Co , zemleć i zaparzyć np. w dripie V60. Łatwizna.
Moja 87,5 punktowa kawa odmiany Castillo przebyła jeszcze kilka dodatkowych kilometrów z kafejonu do domu w papierowawym* kubeczku by zostać wypitą** z filiżanki chyba w chabry.
Palarnia podaje na paczuszce , że w kawie mamy szansą wyczuć maślany popcorn, truskawki w śmietanie i nektarynki. Hmmm… bardziej przytrafił mi się intensywny kondensat tropikalnych owoców i trochę nugatu. Czym by przelewik nie trącił to był wielce smakowity. Dzięki Ewo&Asiu za możliwość zmierzenia się z T-06.
* przypominającym papier albo tekturkę
** oprócz tej porcji, która postanowiła wyskoczyć mi z wyżej wymienionego kubeczka na koszulę podczas wysiadania z samochodu. Tak że bierzcie Drodzy Czytelnicy pokryweczki by nic nie uronić***.
*** no chyba że łzę
Sorry my English or résumé.
The T-06 is not the name of the forgotten Soviet tank series T-34, T-54, T-72…. This is the name of a rather complicated* coffee fermentation process from the Diego Samuel Bermudez „La Espreranza” in Cauca Region farm.
Castillo beans went to the V60 dripper at a Warsaw „No i Co” Café. Coffee tasted like condensed tropical fruit and nougat. Great stuff!
Podczas minifestiwalu kawy Warsaw Coffee Market zostałem obdarowany przez Romana Umanskiego z !Fest Coffee Mission – dystrybutora zielonego ziarna zestawem próbek*.
Mea culpa , że testowanie zajęło mi dwa miesiące ale przyjemność warto sobie dawkować.
Wszystkie ziarenka starałem się zaparzyłem w miarę jednako. Woda plus minus 90°C , filtry Moccamaster nr 4, driper Melitta, 19 gramów kawy na 300ml naparu.
Na pierwszy ogień poszła mytą Gwatemala Pacamara z farmy El Aguila.
Earl Grey i mandarynki.
Druga to również myta Gwatemala Bourbon, Catuai, Caturra, Catimor z farmy Las Palmas.
Czarna porzeczka, agrest i czekolada.
Kolejne napary to dwa Hondurasy
Pierwszy z lewej przyniósł pieczone jabłka, zielone jabłka i ciemne winogrona. Pierwszy z prawej zaś suszone morele i limonki.
Etiopia Naturra z farmy Buna Roma oprócz pięknego blumingu
przyniosła mleczną czekoladę, białego grapefruita i konfiturę wiśniową.
Ostatnia przelana została Etiopia Naturra z farmy Idido , Lot 77.
Cejlońska herbata, biała porzeczka i trochę kakao.
Wszystkie kawy cechowała czystość i hmmm…. elegancja smaku. Próbowanie kawek z !Fest Coffee Mission sprawiło mi ogromną frajdę.
* jakoś na zdjęcie nie załapała się druga Gwatemala.