Lektura pasjonującej powieści „Chan al-Chalili” Nadżiba Mahfuza* wzmogła we mnie apetyt na kawę po turecku. Choć więcej jest na jej kartach picia herbaty w kairskich lokalach. A tak się wspaniale złożyło, że miałem na półce paczuszkę kawy** z kardamonem z Damaszku***. Zaparzyłem ją metodą sugerowaną na opakowaniu.

Czyli tradycyjnie po syryjsku – kawa na gorącą wodę w tygielku. I nieco cukru.

Zabulgotała i wuala**** o to filiżanka aromatycznego naparu.

* jedynego literackiego noblisty piszącego po arabsku
** od firmy GASeeB 1946
*** zadziwiające , że mimo trwającej od ponad dekady pustoszącej kraj wojny, można w kraju nad Wisłą kupić paczuszkę syryjskiej kawy.
**** niektórzy mówią „voilà” ale to błąd
PS w tytule cytat z powieści w tłumaczeniu Jolanty Kozłowskiej
Tekst&foto : http://www.panodespressorysuje.art