Wieści z Żuław

Jakiś głos zasugerował mi kilka dni temu bym skręcił z krajowej 7mki na Elbląg. Tym sposobem znalazłem się na tamtejszej Starówce. I spacerując urokliwymi uliczkami nie mogłem nie zauważyc w cieniu* katedry Kawiarni Cafelek.

Młoda to inicjatywa ,bo działają dopiero od stycznia, ale kawą i innymi łakociami przyciągają już rzesze Żuławian. Korzystając z braku miejsca zamówiłem u przemiłej ekipy przelewik.

Do kubka trafiła Etiopia Black Honey z lokalnej** palarni Nie Czapla. Smak czarnej herbaty , landrynek o smaku liczi i jaśminku towarzyszył mi gdzieś tak do Olsztynka , gdy nagle z przykrością zauważyłem definitywny niedobór smakowitego płynu.

Trzymam kciuki za Cafelek bo miejsce to takie,  że się wychodzić nie chce.

Mam nadzieję kiedyś powrócić a i Wy Drodzy Czytelnicy będąc w trasie nad*** Bałtyk

nadłóżcie kilka drobnych kilometrów by cieszyć się kubkiem bądź filiżanką pysznej kawusi, czy czego Wam się zachce.

* metaforycznie

** z Wrzeszcza , raptem 60-kilka km od Cafelka.

*** albo w odwrotnym kierunku

tekst&foto/text&photo http://www.panodespressorysuje.art

English version soon

Miłość Praga

RR z SCR zadał mi podchwytliwe pytanie – czy byłem w nowej kawiarni o nazwie jak w tytule wpisu. A że nie byłem, to podreptałem na Ostrobramską ulicę do lokalu, nad którym unosi się duch Colours of Coffee.

Jasna, widna, pastelowa, wygodna przestrzeń. Na regale sporo ziarenek na wynos. I fajna posadzka.

Zamówiłem bez wchodzenia w szczegóły* espressko w atrakcyjnej czarce**.

Crema i body bez zarzutu. W smaku dużo mocno gorzkiej czekolady, muśniętej tropikalnymi owockami ze słodkim finiszem. Bardzo spoko. Dobre zamknięcie tygodnia.

* typu – jaka palarnia, kraj pochodzenia ziarenek, metoda obróbki etc.etc.

** albo w kubeczku bez ucha

Tekst&foto/text&photo : http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

This week a new specialty café called „Miłość Praga” was opened in Warsaw’s Praga District. In a bright, light, pastel and comfortable space, I ordered an espresso. It was intensely bitter-chocolate with a slight touch of tropical fruit and a sweet finish. Plus crema and body flawlessly. Good end of the week.

Narzekania emeryta czyli jak stracić klienta w dwadzieścia sekund.

Przy sobocie pojawił się plan odwiedzenia jakiegoś kafejonu. Wybór się zmieniał wraz z brakiem miejsc parkingowych aż wreszcie udało się w okolicy kawiarni z cyklu TOP 5 trzeciofalowych warszawskich. Trzech baristów nie zareagowało na wejście nowych gości, nie zareagowało na dzień dobry a że miejsc wolnych nie było nie zareagowało jakkolwiek. Nawet drobnym uśmiechem znad aeropressu. A przecież można było i dzień dobry , przepraszamy niema wolnych miejsc. Może Państwo poczekają, może Państwo życzą coś na wynos. Cokolwiek …. Brak kindersztuby czy innego dobrego wychowania persobelu gruntownie zniechęcił mnie do odwiedzenia tej kawiarni na długi, długi czas.

A o tym jak może być miło przeczytacie Drodzy Czytelnicy w kolejnym wpisie.

Sorry my English or résumé:

Complaints of an elderly man or how to lose a client in twenty seconds.

On Saturday, there was a plan to visit a cafe.  The choice changed along with the lack of parking spaces, and finally we managed to get to the cafes from the TOP 5 Warsaw third-wave one. Three baristas did not react to the arrival of new guests, did not react to the good morning and that there were no vacancies, did not react in any way. Even a little smile above the aeropress. And yet it was possible and good morning, we are sorry, there are no vacancies.  Maybe you wait, maybe you would like something to take away.  Whatever ….! Lack of personal culture or other good upbringing of baristas thoroughly discouraged me from visiting this cafe for a long, long time.

And you can read about how nice it can be, Dear Readers, in the next post.

Xing Bean

Świeżutko* na warszawskim Służewcu otworzyła podwoje tajwańska!!! kawiarnio-mikropalarnia Xing Bean. Usłyszałem o niej od dwójki baristów z Cophi ale dopiero teraz dotarłem ze względu na niełatwość** parkowania w okolicy.

Kafejon jest nieduży , jasny, minimalistyczny. Mocno przyjemny i dający wytchnienie.

W ofercie na barze trzy kawki – Etiopia , Indie i Tajwan oraz dwie herbaty*** Oloong i czarna z Nantou****.

Nie mogło być innego wyboru i do kubeczków trafiła w postaci espresso i przelewu kawa z Guoxing, odmiana Typika w obróbce Honey.

Espresso o strukturze kawy przelewu gładkie i przyjemne ale jego pojawienie się w Xing Bean było niegotowością polskiego rynku na kawiarnię tylko z przelewami*****. Drip jak w opisie – pasta z tamarydowca , brązowy cukier muscovado i karmel. „Good…..Good….” jak powiedział pewien Imperator.

Xiang Bean to wspaniali ludzie za barem i najkrótszą droga od wytwórcy do klienta. Zwłaszcza że ojcem Pani Właścicielki jest właściciel plantacji, z której serwowane kawy****** i herbaty pochodzą.

* jakieś osiem miesięcy temu

** początek wakacji mocno ułatwił ten proces

*** o herbatach z Xiang Bean w osobnym wpisie

**** ogrody Nantou zdają się rajem – w jednym miejscu plantacja (Jacob’s) kawy, herbaty i mango.

***** próbowała tego przed kilku laty nieistniejąca już niestety płocka kawiarnia Czerwony Atrament

****** oczywiście oprócz Indii i Etiopii

Sorry my English or résumé:

Today I got a great pleasure to visit in Warsaw fantastic Taiwanese café ‚n’ micro roasters called Xing Bean. They opened 8 months ago and serve coffee and tea from the family gardens in Nantou. I could try as an espresso and drip Typica beans from Guoxing Honey fermentation. Taste of tamarinde, brown sugar (muscovado) nad caramel. „Good….Good….” as one famous Imperator has said. Bright, minimalistic , calming interior & super Owners. It is good to organize trip to visit Them and try Taiwaneese coffees.

PS And teas of course.

PS 2 In Xing Bean you will also find coffee from India and Ethiopia.

„Pan Marcin plecie androny ” „Z czego plecie?” „Ano – z łyka.Taki andron upleciony jest”

Było się w Andronach. Przed kilku laty się było. Było espresso z jakiś ziarenek z Euro Café. Los mnie jakoś przez dłuższy czas nie zawiewał na Wąwolnicką ale w końcu przywiał. I było się po raz wtóry.

Przytrafiło się ponownie espressko ale z wielce nieoczekiwanego źródła. Otóż znajomy Pana Właściciela Andronów jest co bym mocno nie nakłamał antropologiem/archeologiem* w Peru na stanowisku pracy zlokalizowanym w okolicach masywu Machu Picchu. Pozyskuje rosnącą tam kawę , która po przefrachtowaniu do Polski i wypaleniu w Poznaniu prezentuje się jak na poniższym zdjątku.

Zaprezentowała się również w kubeczku bardzo oleistą strukturą oraz gęstą kremą.W smaku dużo czekolady, melasy i muśnięcie tropikalnych owocków. Mocno smakowita.

* duża szansa , że to inny zawód być może również na literę a zaczynający się i kończący się na -olog.

PS do kawy jakimś dziwnym trafem przytrafiło się baklawa. Deser co prawda mało peruwiański ale z piciem kawy nierozerwalnie splątany podwójnym Nelsonem.

PS II ujmująco się w grochowskich Andronach odpoczywa przy kawce czy co tam kto lubi.

PS III tytuł za SJP PWN

PS IV ciekaostka : w pojedynkę andron (Ἀνδρῶν) – reprezentacyjnym pomieszczeniem domu był w dawnej Grecji.

Oj-joj-joj-joj-joj-joj-joj-joj, oj-joj-joj-joj-joj-joj-jo

Do Hałasu wraz z wiosną zawitały kawy ze sztokholmskiej* palarni Lykke Kaffegårdar.

Google translator** ujawnił moim oczom poniższe słowa, które opisują zawartość paczuszki :

„Szczęście Peru Kataleya 900 E VHSI39 / V V W tym roku nasz kolega Edinson posadził kilka drzewek kawowych Geisha wśród już dojrzałych drzew Caturra. W tym roku są wreszcie gotowi do dostarczenia swoich pierwszych jagód NENNNN IN IS3Od MOS SNNYH 130 mglista dolina Różnorodność kwiatów Kataleya ujawnia się w smakach tej wyjątkowej mieszanki EDINSON PERU VILLA KATALEYA POCHODZENIE: Odmiana: Bassets słodka cytrynowa lukrecja, eari szara i liliowy.”

Peruwiańskie espresso wyciśnięte przez imć Pana Kwadrata było kremowe**** i gładziutkie. Cytrynowe, earlgrejowe, lekko kwiatowe z mleczną czekoladą. Mocno smakowite.

*oraz trochę berlińskiej. Warto się zapoznać z założeniami palarni, misją i wszystkim innym*** na http://www.lykkegardar.se

**ze szwedzkiego na polski tak przetłumaczył tekst z opakowania

***Serce roście patrząc na te sprawy – trawestując słowa Pana Poety spod czarnolaskiej lipy.

****jak dobrze nalany Guinness

PS z braku dostępu do irlandzkiego pubu na zdjęciu kulka, którą możecie znaleźć w guinnessowej puszce by stout był kremowy i w ogóle. Moja ma numer 88.

PS II w tytule, jak gładko odgadliście a pewnie i nuciliście Drodzy Czytelnicy, refren „Piosenki młodych żeglarzy” Kultu

Sorry my English or résumé

Espresso -Peruvian beans from Lykke Kaffegårdar Roasters (www.lykkegardar.se) at Hałas Café (halascafe.pl) in Warsaw brught creamy, smooth body as a pint of Guinness Stout. Lemon, Earl Grey, milk chocolate, flowery. So good.

HAŁAS – AD PERPETUAM MEMORIAM

Był Hałas przy Jagellońskiej i już go nie ma. „Pozostał żal i nieogolony klaun” cytując poetę W.Nizioła.

Ulubiona kawiarnia na Pradze Północ nie przetrwała* pandemonium. Ech……

Wspominki mam takie , prócz wielu miłych rozmów i pysznych espress**, z dwóch wizyt**** po otwarciu : podczas pierwszej dwójka baristów dość intensywnie się kłóciła nie przerywając nawet na czas obsługi . Podczas drugiej pani baristka szlochała do telefonu i trochę do kawy. A potem były już tylko radosne chwile przy ziarenkach z londyńskich*** palarni Dark Arts Coffee Roasters i Assembly Coffee oraz pysznych pączkach. Ech….

*siły zostały skupione na Hałasie przy Elsterskiej

**wiem , że espresso się nie odmienia ale wcale mi ta świadomość nie przeszkadza

*** nie ma takiego miasta Londyn …Londek jest, Londek Zdrój…

**** jakoś w miesiącu IV albo V A.D. MMXVI

Dimanche à Orly

Od rana chodzi za mną te słowa piosenki Wojciecha Młynarskiego : „Oto najlepszy jest relaks –
Niedziela na Głównym, na Głównym niedziela” . Nie za bardzo miałem ochotę jechać na wspomniany dworzec więc przy tak zwanej okazji wpłynąłem niesiony potokami wody z topniejącego śniegu do Hali Gwardii.

Na stoisku Gorilla Coffee zakupiłem kenijskiego szocika, którego w dzisiejszą jakże przednówkową niedzielę nucąc sobie „niedziela na Gwardii, na Gwardii niedziela” ze smakiem wychyliłem do tak zwanego dna.

PS tytuł z tejże samej piosenki Mistrza

Blue Monday

Podobno dziś najpodlejszy* poniedziałek roku. Na tę szczególną okoliczność w tygielku zagościła dziś** myta Etiopia Chelbesa Dhilgee z palarni Story Coffee Roasters z nieco większą niż zwykle, acz nie zabójczą, ilością cukru.

Z alembiku wyłoniła się mleczną czekolada otulona rabarbarem, agrestem i białą porzeczką. Good…Good… jak mawiał pewien Imperator.

* czy też najdepresyjniejszy

** mniej więcej

A tak sympatycznie się pieniła:

Przypuszczalnie wina zbyt grubego mielenia.

Coffee and Cigarettes IV : Somewhere in Warsaw

Są Osoby*, które wiedzą co dobre i poczęstują strudzonego wędrowca kawą z tygielka.

Do filiżanek trafiła Brazylia z kardamonem z libańskiej palarni Najjar Café z delikatnym muśnięciem** cukru.

Mocna , ciemna , aromatyczna. W sam raz na to co za oknem.

Ps. Było też odrobinę tytoniu we wchłanianiu czynnym oraz biernym bo jak wiadomo kawa lubi dym.

* شكرا ميكوواج

** jakieś 20 kryształków

Ps. W tytule wpisu przywołanie wciąż nienakręconej przez Jima Jarmusha czwartej części „Kawy i papierosów ”