„Fajny film wczoraj widziałem”. „Momenty były?” „No masz!” „Najlepiej jak ten Włoch.” „Lubiał wypić?” Kawę aż mu się ręce trzęsły …” a na końcu był Pan Mahler.*
Pierwszy raz obejrzałem na srebrnym ekranie i zachwycił mnie jeszcze bardziej (mimo iż palić jakoś się nie nauczyłem) niż podczas kilku oglądań w telewizorku. Obraz – najlepszy o kawie, który stał się jedną z moich filmowych miłości od pierwszego wejrzenia .
We wstępie cytat i nawiązanie do „Kulisów Srebrnego Ekranu” słuchowiska autorstwa Andrzeja Zaorskiego z lat ’70tych , emitowanego w Świętej Pamięci Radiowej Trójce w brawurowym wykonaniu Mariana Kociniaka i autora.
Tak przed laty zaczynał się program przyrodniczy Zwierzyniec. Przypomniały mi się te słowa kiedy zmierzałem ku roztoczańskiemu miasteczku o takiej samej nazwie.
Droga wiodła asfaltem ,
wiodła leśnymi duktami ,
koło Maryjek
i kapliczek
wprost do kawiarenki Spóźniony Słowik ,
gdzie w menu wypatrzyłem pozycję „Drip” . A że ceny espresso nieco się przestraszyłem zamówiłem olbrzymią filiżankę przelewu.
Sympatyczne Panie za barem były jedynie w stanie powiedzieć, że kawa – „taka do parzenia” pochodzi ze złotej paczki. Była dość ciężka , nieco zbożowa z subtelnym posmakiem tajemniczych czerwonych kulek z pajęczyny.
Wartością dodatkową było to , że w czarnej tafli kawy odbijała się brzoza. Dobrze było pojechać w nieznane.
Dawno , dawno temu kiedy myślałem , że Instagram to coś fajnego European Coffee Trip
wrzuciło na swój profil moją fotkę . Nadszedł* czas zapłaty . Otóż w zeszłym tygodniu pojawiła się ich aplikacja : https://play.google.com/store/apps/details?id=cz.europeancoffeetrip.android dzięki której możecie znaleźć najbliższą Wam kawiarnię „specialty” albo jeśli o jakiejś wiecie a jej tam nie ma to zasugerować dodanie. Prosta , funkcjonalna i czytelna w obsłudze. Tak że tak. Poużywajcie sobie.
* dowiedziałem się o niej dzięki @lukmasterbrewing . Dzięki!
PS może w przyszłości wzbogacona zostanie o palarnie albo powstanie druga aplikacja np. European Roasters Trip.
The European Coffee Trip application debuted last week. You can find the „specialty” café closest to you there. You can also suggest adding one that you know about, but which was not included in the starter version. Legible , funkcjonalne and easy to use. Maybe next one should be called European Roasters Trip.
Aplikace European Coffee Trip debutovala minulý týden. Najdete tam „speciální“ kavárnu, která je vám nejblíže. Můžete také navrhnout přidání takové, o které víte, ale která nebyla součástí spouštěcí verze. Čitelná , funkční a snadno použitelná. Možná by se ten další měla jmenovat European Roasters Trip.
W początkach października minionego roku odwiedziłem świeżo otwartą kawiarnie Coffee Jozo. Nie minął rok a lokal z końcem czerwca zakończył działalność.
Na pożegnanie wypiłem dripa (zaparzacz Gina) na Meksyku z kijowskiej palarni MadHeads . Gęsty , wiśniowo-śliwkowy. Taki jesienny ale bardzo podchodzący. Smuteczek , że nie zagościli na dłużej przy ul.Hożej.
objawiło się moim oczom miejsce , w którym Karel Gott spotyka Misia Uszatka.
W pełnym wszelakich kupowalnych dawności wnętrzu
można popijać kawusię , przechadzać się i podziwiać różne różności :
Kawa z Krainy Deszczowców
Dałem się skusić na raz w życiu pite Espresso Romano** i etiopsko smakujący przelewik.
Obie kawy wielce podchodzące. Gites jest odkryć nowe, jakże miłe miejsce na Dzielni. Będę wracał.
* z francuskiego flâneur – włóczęga, próżniak. A nie od kawałka flaneli.
** czyli pressko**** z plasterkiem cytryny. Mniam. Prawdopodobnie przepis nie rzymski a gdzieś z Kampanii , może okolice Neapolu a może miasteczka Giugliano gdzie nazywany jest caffè canarino lub caffè al limone. Czyli wybitnie nie jest to dziedzictwo SPQR***
Cukiernia Irena na Saskiej Kępie działa od roku 1937. Irena Cafe Bistro nie mam pojęcia od kiedy. Jakoś nigdy się nie składało by wdepnąć na kawę i małe co nieco. W końcu nadszedł ten radosny dzień w którym udało się małą czarną i coś słodkiego.
Espresso Danesi Caffee klasyczne, włoskie apetyczne. A pączek to elita warszawska w swojej kategorii. No i jedna nz moich najfaworytniejszych espressowych filiżanek.
Była jeszcze hewra warsiaskich skrzydlatych cwaniaków czających się na jakiś okruszek ze stoliczka.
Trzeba było czekać z wiadomych powodów dwa lata na kolejną edycję Święta Herbaty , które jak zawsze odbyło się na cieszyńskim Wzgórzu Zamkowym. Byli „starzy znajomi ” choć wielu zabrakło , były wykłady , ceramika ale nade wszystko herbaty. Czarne , zielone , oloongi , pu erhy , dzikie , prażone , Camelie Taliensis . Były poczęstunki i opowieści. Poniżej nieco chaotyczna fotorelacja:
PS Dzięki Senseju Wojtku (www.thetea.pl) za Podwawelską , wyszła doskonale i za Liu Bao Hei Cha Hong Kong storage z lat 90tych. Każde parzenie odkrywało inną tajemnicę.
PS Dzięki Chifu Michale (www.teabar.sk) za zaparzenie Mending Ganlu Lanhua xiang (Słodkiej Rosy z Mending) – herbaciane arcydzieło z Syczuanu.
PS nie obyło się bez mniejszych/większych wpadek, nowi organizatorzy się uczą i mam wrażenie (może przez upał) , że trochę formuła festiwalu się wyczerpała . Niby są bilety (po 100pln za dwa dni) ale jak się nie kupi to i tak się wejdzie i na stoiska i na wykłady więc co ma z tego ekstra (oprócz czareczki) :
uczestnik festiwalu???? Mniejsza liczba wystawców to większy problem by czegoś spróbować , dopytać i kupić. O tym , że na jedną z degustacji bardzo rzadkiej herbaty są zapisy nikt nie poinformował i zamiast 10 przyszło ze 40 osób i był klops. I takie tam narzekania emeryta… Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej.
Dodatek
Szkoda wielka , że kawa podbiła serca i podniebienia Polaków a dobra, jakościowa herbata jest niszą. Na pewnie więcej niż 200 a może i 300 kawiarni w Warszawie , na kilkadziesiąt , w których można się napić kaw segmentu specialty jest może 5 herbaciarni. Ech….
Są takie miejsca do których ludzie pielgrzymują przynajmniej raz w życiu . Jerozolima , Mekka , La Scala , Tawerna „Pod Załatanym Bębnem”* w Ankh Morpork etc etc. Moje skrywa się w cieniu Wieszcza ,
który tak pięknie o kawie w „Panu Tadeuszu” pisał :
„…Nazywa się kawiarka; ta sprowadza z miasta Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku, I zna tajne sposoby gotowania trunku, Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu, Zapach moki i gęstość miodowego płynu…”
Cień** ten pada na założone przez Senseja Pawła Siemiaszkę gliwickie Kafo .
Gdy już tam dotrzecie czeka Was doskonałe espressko
w kojącej przestrzeni
i inne nakomite płynne bądź stałe frykasy.
Dla sympatyków kawy Kafo to doskonały cel wędrówki , może nawet częściej niż raz w życiu.
* Pod Załatany Bęben często pielgrzymuje się tylko raz bo wędrowca definitywnie i ostatecznie pochłaniają Mroki
** dzień wizyty w Kafo był na tyle upalny , że wszystkie cienie zostały wypalone przez słoneczko.