Same Fusy

Dla odtrucia po kaweczkach wypitych i przeczytanych* czas na wreszcie coś szlachetnego – filiżankę herbaty. W tym celu wybrałem się do legendarnej warszawskiej herbaciarni** Same Fusy.

XVI-to wieczne piwnice skrywają

wiele cymesów a wśród nich fantastyczną czarną*** herbatę Keemun**** Mao Feng o przepięknych, lekko oleistych listkach.

Herbaciany susz zaparzył się na miedziany kolor w smoczej porcelanie w postaci czajniczka.

Ze szklaneczki***** płynęły nuty słodowe, miodowe, kandyzowanych owoców i delikatna dymność. Całość uzupełniona****** wspaniałą konfiturą z płatków róży. Co za zestaw!!!

* o ile można przeczytać kawę

** po 24 latach nieprzerwanego działania można śmiało lokal nazwać legendarnym

*** a według terminologii chińskiej czerwonej

**** z prowincji Anhui, jednej z dziesięciu wielkich chińskich herbat

***** albo szklanej czarki , choć miała być filiżanka

****** w Rosji niepodanie słodyczy do herbaty jest wielkim nietaktem. I bardzo słusznie.

Zdjęcia/photos: http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

To detoxify after numerous coffees, the time has come for something noble – a cup of perfect and aromatic tea. In ordered Keemun* Mao Feng at the legendary Same Fusy Teahouse** in Warsaw. Delightful „oily” leaves, after brewing, gave an infusion of a beautiful copper color. The tea tasted delicious with honey, malt, candied fruit wrapped in a delicate smokiness. Awsome! especially with a rosa petals jam.

* one of ten famous Chinese teas

** in 16th century cellers

Ahwa Mazbut

Taka radość. Przyleciała mi w szarość i dżdżystość warszawskiej zimy kawa wprost z antycznego Kairu. I to nie byle jaka bo z kardamonem ze starodawnej* palarni Wardet El Yemen Coffee. Trafiła do powyższego tygielka z odrobiną cukru co by była mazbut** i zaparzyła na tradycyjne trzy podniesienia.

A następnie powędrowała do filiżanek w towarzystwie nieco napoczętych*** egipskich słodkości. I tym sposobem wieczorową porą nastąpiła chwila rozkosznej dekadencji. HOWGH!

* wiek tej kawowej firmy to 100 minus 3 lata

** a nie zijada albo mada

*** nie doczekały w całości zaparzenia kawy. Imperatyw nadgryzienia był zbyt silny.

PS. można by zapytać czemu jeden Bóg jest większy niż drugi. To chyba dzięki kawie.

My GOD is bigger than yours.

PS 2. Choć z Bogami nigdy nic nie wiadomo.

Zdjęcia i rysunek/ photos&illustration http://www.panodespressorysuje.art

Straight from an ancient Cairo splendid coffee* with cardamom came to wet&gray winter Warsaw. I used ceramic cezve/kanaka to brew it with sugar to get sweet version called mazbut. It was decadent goodness especially with some Egyptian sweets.

* from Wardet El Yemen Coffee

PS It is interesting question why some Gods are bigger than others. Maybe thanks to coffee. Although with the Gods you never know.

Veni. Iussi. Bibi.

Zdarzyło mi się mknąc ulicą Modlińską w Warszawie minąć raz czy drugi szyld Palarnia Kawy. W mijającym tygodniu korzystając ze śnieżnej  zadymki zaczaiłem się , w odpowiednim miejscu przychamowałem i zaparkowałem i wtargnąłem w gościnne progi.

Radość duża bo z Noble Coffee nic jeszcze nie próbowałem więc na pierwszy ogień poszło espressko z mytego Peru Cajamarca

wypalone w Coffedzie


a wyekstrachowane w Astorii.

Puchata crema otulała gęste body o intensywnym smaku mocno gorzkiej czekolady, pomarańczy i fest dojrzałych wiśni. 30 ml dobroci.
A następna razą będzie przelewik.

Fotografie/photos http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

Veni. Iussi. Bibi.

I passed the Coffee Roaster sign twice, but always too fast to slow down in time.  In the past week, driving slowly, I got to Noble Coffee to ask for an espresso on a snowfall. Peru, roasted in a Coffed- Polish coffee roaster, flew through the Astoria espresso machine. The beverage was thick, intense.  The taste of very bitter chocolate combined perfectly with oranges and ripe wild cherries. Evrything covered by fluffy crema. 30ml of goodness. Next, time for drip.

Próbki, sampelki, dramy…

Tradycyjnie próbka dostanej kawy musi się odleżeć*.

Ziarenka z fiolki, o których nic nie wiem, trafiły do mnie podczas grudniowej wizyty w Zaparz Mnie. Wypalił je właściciel kawiarni Michał.

Po zmieleniu trafiły do Aeropressu i zaparzone zostały metodą à la wolna amerykanka z preinfuzją. Zapach ziaren przed rozdrobnieniem był przepięknie kawowy. W smaku i aromacie rozgościły się kandyzowane truskawki i słodziutkie tangerynki. Gites.

Kolejna porcja od Michała to Kenia Juliet AA z palarni Five Elephant z Kreuzburga.

Podobnie jak poprzednia pozycja potraktowana została Aeropressem.

Zawartość ćmielowskiej porcelanki była jak w opisie – kwaśna, owocowa i słodka. Dobry towar.

Dla odmiany personalnej od Pana Baristy PJ przyjąłem, wiedząc o nieco zdezaktualizowanym czasie jaki minął od wypalenia, próbkę Kolumbii odmiany Mandela z regionu Valle del Cauca z farmy La Esperanza w obróbce Hybrid Natural z rumuńskiej palarni Sloane.

Po przelaniu ukazały się niemal jeszcze soczyste nuty owocowych landryn, mango, melona.

Szkoda, że ziarenka już miały swoje lata** bo smaki były nieco „przykużone” a byłaby to torpeda.

Czwarta kawa trafiła do mnie z rąk Pani Baristki MA . Była to słynna*** Gwatemala Finca Las Codornices z regionu Huehuetenango.

Kawa odmiany Pacamara/Marago w obróbce honey/natural sygnowana przez Autor Coffee nie skradła mi serca****.

Było w niej sporo prażonego słonecznika, orzechów i nieco rozwodnionych, bliżej niesprecyzowanych owoców. Drugie parzenie wyszło podobnie. Widocznie potrzebny był do wydobycia pełni smaków jakiś klucz*****.

* bo jak powiedział sąsiad A.Stasiuka „Wstałem bo nie mogłem już leżeć”

** a na pewno miesiące

*** trudno uniknąć sławy mając w nazwie Huehuetenango

**** ani niczego innego np. trąbki od roweru. O jej przydatności w przygotowaniu kawy pisałem tutaj: https://kucharzpolski.wordpress.com/2020/04/23/gwaltownych-uciech-i-koniec-gwaltowny/

***** albo wytrych w postaci dokładnych wytycznych co do gramażu na litraż, grubości mielenia, temperatury wody, czasu parzenia czy innych ppm-ów

Zdjęcia/photos : http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

Samples & drams

I got four samples in the last month. And here’s what came out of them.


Number 1

Mysterious coffee roasted by Michał from Zaparz Mnie Cafe. Infused in an aeropress, it brought flavors candied strawberries and sweet tangerines. And the wonderful „coffee” smell of unground beans. Yummy.


Number 2

Kenya from the Five Elephant Roasters from Kreuzburg, Berlin prepaired by Zaparz Mnie also went to Aeropress. It was sour, fruity and sweet. Great stuff.

Number 3

Colombian Mandela varieties from Valle del Cauca from La Esperanza farm ,Hybrid Natural process from Romanian Sloane Roastery. Given by Mr Barista  PJ . A bit old (but I knew it) . From drip tasted fruit candies, mango & melon.

Number 4

From Lady Barista MA . Guatemala Finca Las Codornices from the Huehuetenango region. Coffee of the Pacamara/Marago variety in honey/natural process from V60 signed by Author Coffee did not steal my heart. It had a lot of roasted sunflower seeds, nuts and slightly watered undefined fruits. The second trial was similar.  Apparently a special key was needed to bring out the full flavors.


It’s veeeery nice&kawaii to get samples. And soooo good!

Pod Trójkątem Bermudzkim*

Gdy dyrdałem dziś trafunkiem bez ulyce Małą na Nowej Pradze w oczy napatoczył mi się nieznany kafejon.

Na szyldzie bynajmniej nie cwajnos a jamnik więc się wtranżoliłem do wnętrza i zamówiłem brazylianę.

W szkle na kształt zupełnie nie przypominającym ni literatki ni angielki zagościł Meksyk via przelew z z palarni Java Coffee. Usadowiłem się przy oknie, frymuśny** lokal podobnie jak jego symbol jest raczej dłuższy niż szerszy, i przyglądałem się filmowej ulicy bo „Pianistę” i „Korczaka” i „Kolumbów” No I „Café pod Minogą” na niej kręcono . Szpeców od kinematografu co prawda dziś nie było ale powiewały flagi i choinka smutnie wyglądała z kontenera dobitnie świadcząc , że Święta już dawno byli przemineli.

Jako że nieczasowym dziś mocno klejentem byłem wlałem brazylianę w cherchel i perpedes ruszyłem w kierunku Bródna.

Nie wiem czy warsiaskim rodakom z TargówkaTeofilowi Piecykowi i Alojzemu Wątróbce lokal by przypadł do gustu , zwłaszcza że ani ankoholu w nim nie uświadczysz ani katolika

ale dla mnie sztymuje. Z wizyty byłem zadowolniony i apiać tu wrócę.

* we Stolicy dwa są słynne Trójkąty. Oba na Pradze. Pierwszy to rejon ulic Brzeskiej, Ząbkowskiej i Targowej, w pobliżu Bazaru Różyckiego. Drugi zaś to okolice ulic 11go Listopada, Stalowej i Szwedzkiej. I z tym właśnie Trójkątem sąsiaduje od miesiąca „Mała Dziarska Kawiarnia”.

** co prawie każden jeden nowy lokal jest póki się patyną wieku nieco nie przykurzy

Sorry my English or résumé:

A month ago, a new cafe opened in Warsaw’s Praga North district. It has a dachshund in the sign and in shape it is also more oblong than square. I ordered Mexico from Java Coffee – fast drip. Pretty drinkable. I hope that the „Mała Dziarska Kawiarnia” cafe will gain a group of customers and will permanently appear on the coffee map of Warsaw.

Zima w tygielku

Za oknem, mimo wczorajszego* Międzynarodowego Dnia Śniegu, szaruga, słota i absolutny brak bieli. Na szczęście zostało mi w torebce 27 gramów Kolumbii ze stanu Huilla , odmiany Purple Catuarra w obróbce** Citric Washed, które zostały ubrane*** przez palarnię Story Coffee Roasters we wdzięczną nazwę Magic Winter.

Powyższe zdjęcie może sugerować, że po zmieleniu ziarenka zostały zaparzone**** w tygielku*****. I macie rację Drodzy Czytelnicy ulegając tej sugestii.

Kawusia sztos. Albo petarda. Albo bengalskie ognie. Liczi, imbir kandyzowany, czekulada . Nie mogłem odżałować, że to już finito ziarenek.

* albo przedwczorajszego

** także skomplikowanej jak T-06. Kawa w pierwszej fazie fermentuje (plus dokarmianie procesu cukrem) w zbiorniku z dodatkiem cytrusów (różne są szkoły od 72-190h) a potem następuje kontrolowana fermentacja samych ziaren przez 150h . Cukier w ziarnach powinien osiągnąć poziom 6° Brixa a Ph nie powinno spaść poniżej 4.

*** i wypalone

**** były parzone też w driperze i Aeropressie. Wychodziło intensywne liczi, trawa cytrynowa i mleczna czekolada.

***** zwanym dżezwa, della, raqwa, turka, ibrik, cezve

Zdjęcia/photos: http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

Winter in briki

Last 27grams of Colombia Purple Catuarra, Citric Washed process from Story Coffee Roasters I prepaired in ibrik. Necessarily with a little bit of white sugar. Coffee was full of lychee, candied ginger and milk chocolote. „Good…Good…” as one famous Imperator has said. So sad that it was a finish of package.

Sobota z dżezwą

Sobota* to dobry dzień na kawę w tygielku.

Zanim ją ugotowałem przyrządziłem mieszankę z końcówki sześciu kaw z !Fest Coffee Mission** w skład weszły dwa Hondurasy, dwie Etiopie i o dziwo również dwie Gwatemale.

Na 150ml wody użyłem 19 gramów kawy i łyżeczkę cukru i „zagotowałem” na trzy podniesienia.

Cóż rzec. Pycha. I goryczka . I słodycz. I owocowa kwasowość. Pycha.

* inne dni są równie dobre na dżezwę ale dziś akurat sobota

** pisałem o nich tu: https://kucharzpolski.wordpress.com/2021/12/25/fest-coffee-mission/

Zdjęcia/photos: http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé.

Saturday is an excellent day for ibrık/cezve. I prepaired blend of Ethiopian, Honduras and Guatemala beans from green bean distributor !Fest Coffee Mission. 150 ml of water, 19 grams of coffee and teaspoon of sugar. Boiled to three raisings. Coffee was delish. A bit bitter , sweet and fruity sour. Yeah!

T-06

Nie , T-06 to nie jakiś zapomniany model radzieckiego czołgu z serii T-34, T-52 , T-72 etc.etc.

Czołg T-34 ( zdjęcie http://www.nowastrategia.org.pl/t-34-pancerna-myszka-miki/)

T-06 to oznaczenie dość skomplikowanego procesu obróbki ziaren z kolumbijskiej farmy Villa La Esperanza w stanie Cauca należącej do Diego Samuela Bermudeza.

Całe kawowe owoce najpierw poddane są beztlenowej fermentacji przez 28 h w temperaturze 19 °C. Następnie są wyłuskiwanie by trafić po raz wtóry na beztlenową kurację, tą razą przez 40h w 21°C.
Później płucze się je dwukrotnie metodą szoku termicznego raz w 40°C a drugi w 12°C. Potem suszy przez 28 h w 40°C w wilgotności 25% aż osiągną 11-12% tejże. Uff… koniec. Zostaje przetransportować je do palarni np. Beansmith•S , wypalić , przetransportować do kawiarni np. No i Co , zemleć i zaparzyć np. w dripie V60. Łatwizna.

Moja 87,5 punktowa kawa odmiany Castillo przebyła jeszcze kilka dodatkowych kilometrów z kafejonu do domu w papierowawym* kubeczku by zostać wypitą** z filiżanki chyba w chabry.

Palarnia podaje na paczuszce , że w kawie mamy szansą wyczuć maślany popcorn, truskawki w śmietanie i nektarynki. Hmmm… bardziej przytrafił mi się intensywny kondensat tropikalnych owoców i trochę nugatu. Czym by przelewik nie trącił to był wielce smakowity. Dzięki Ewo&Asiu za możliwość zmierzenia się z T-06.

* przypominającym papier albo tekturkę

** oprócz tej porcji, która postanowiła wyskoczyć mi z wyżej wymienionego kubeczka na koszulę podczas wysiadania z samochodu. Tak że bierzcie Drodzy Czytelnicy pokryweczki by nic nie uronić***.

*** no chyba że łzę

Sorry my English or résumé.

The T-06 is not the name of the forgotten Soviet tank series T-34, T-54, T-72….
This is the name of a rather complicated* coffee fermentation process from the Diego Samuel Bermudez „La Espreranza” in Cauca Region farm.

Castillo beans went to the V60 dripper at a Warsaw „No i Co” Café. Coffee tasted like condensed tropical fruit and nougat. Great stuff!

* http://www.beansmiths.com says :

Process T-06:

1. Anaerobic fermentation in cherry for 28 hours in tanks with relief valves at a temperature of 19o Celsius.

2. Pulping the coffee

3. Anaerobic fermentation with mucilage for 40 hours at 21o Celsius

4. Thermic shock washed. First, washed with water at 40o Celsius and then with water at 12o Celsius.

5. Controlled drying for 28 hours at 42o Celsius and a relative humidity of 25%, until reaching a bean moisture between 10% – 11%

Czary na polach elekcyjnych.

Na przełomie lat 1900/1901 w nowopowstałym budynku Instytutu Weterynarii na warszawskim Kamionku otworzył się pawilon „kuźni i składu węgla, gdzie znajdowały się też: ,, mieszkania kowala i nauczyciela kucia, oraz gabinet nauczyciela podkownictwa”*

Raptem 120 lat później w słynnej kamionkowskiej Kawiarni No i Co pojawiły się kawy z uhonickiej Palarni Beansmith•s ** .

W młynku pod espresso oczekiwała była na mnie myta Kenia Kamwangi. Długo się nie namyślając poprosiłem o przyrządzenie. Jeśli pomyślicie , że był to przepis brzmiący „Z łysej głowy włos, w zimie wzeszły kłos, nogi węża dwie, wilka wycie złe. Wszystko wrzucę w gar , niech powstanie war” Ciotki Zielachy to grubo się Drodzy Czytelnicy mylicie. Zmielone ziarenka trafiły do kolby*** a podciśnieniowa woda wyczarowała**** espressko.

Chmurzysta crema skrywała gęste body. Dużo karmelowej słodyczy zrównoważone było dojrzałymi, leśnymi jeżynami , brzoskwiniami , jagodami i łyżeczką koncentratu pomidorowego. Nad wyraz smakowite. Dzięki Asiu!!!

* https://polona.pl/item/nowy-instytut-weterynaryjny-w-warszawie,Njc4NjA1MDc/4/#item

** kowal ziaren?

*** fachowcy mówią na nią portafilter ale kto by się przejmował

**** a więc jednak czary a nie jakąś tam fizyka czy inna nauka

Fotografie/photos: http://www.panodespressorysuje.art

Sorry my English or résumé:

In the No i Co Café in Warsaw, an espresso on Kenia beans ,from the BeanSmith•s Coffee Roastery from Úhonice , was waiting for me.
Clouded crema concealed a thick body.  A lot of caramel sweetness was balanced with ripe, forest blackberries, peaches, blueberries and a teaspoon of tomato paste.  So tasty!

Omlouvám se za moji češtinu nebo résumé:
Ve varšavské kavárně No i Co čekalo na mnie pressko na zrnkách Kenia Kamwangi AB z úhonické Pražírny BeanSmith•s
Zakalená crema skrývala lepkavé body.  Hodně karamelové sladkosti vyvážily zralé lesní ostružiny, broskve, borůvky a lžička rajčatového protlaku.  Mimořádně chutné!





Kawa z brodą

Przyjaciel poczęstował można powiedzieć, że rarytasem. Kawa przyjechała* ze Stanu Utah wprost z Salt Lake City!

Naturalna Etiopia Haro Welabu w obróbce anaerobicznej** z Palarni La Barba zaparzona została w Moccamasterze. Napar miał dość mało słodyczy za to pojawiły się wytrawne, cierpkie nuty rabarbaru, limonki, białych porzeczek z mlecznoczekoladowym czymś. Pite było z dużym smakiem.

* raczej zdałoby się rzec , że przyleciała***

** albo beztlenowej. Jednej z dwóch.

*** choć nawet Minionki wiedzą, że kawa sama ani nie jeździ ani nie lata

Sorry my English or résumé.

Coffee with a beard

Today I got great opportunity to try coffee straight from Salt Lake City , Utah, US . Natural , anaerobic Ethiopia Haro Welabu from roastery La Barba Coffee was brewed in Moccamaster. Coffee tasted refreshing with delicate harsh notes of rhubarb, lime, white currants with a touch of milk chocolate. Unexpected suprise and lot of pleasure to try.