Xing Bean

Świeżutko* na warszawskim Służewcu otworzyła podwoje tajwańska!!! kawiarnio-mikropalarnia Xing Bean. Usłyszałem o niej od dwójki baristów z Cophi ale dopiero teraz dotarłem ze względu na niełatwość** parkowania w okolicy.

Kafejon jest nieduży , jasny, minimalistyczny. Mocno przyjemny i dający wytchnienie.

W ofercie na barze trzy kawki – Etiopia , Indie i Tajwan oraz dwie herbaty*** Oloong i czarna z Nantou****.

Nie mogło być innego wyboru i do kubeczków trafiła w postaci espresso i przelewu kawa z Guoxing, odmiana Typika w obróbce Honey.

Espresso o strukturze kawy przelewu gładkie i przyjemne ale jego pojawienie się w Xing Bean było niegotowością polskiego rynku na kawiarnię tylko z przelewami*****. Drip jak w opisie – pasta z tamarydowca , brązowy cukier muscovado i karmel. „Good…..Good….” jak powiedział pewien Imperator.

Xiang Bean to wspaniali ludzie za barem i najkrótszą droga od wytwórcy do klienta. Zwłaszcza że ojcem Pani Właścicielki jest właściciel plantacji, z której serwowane kawy****** i herbaty pochodzą.

* jakieś osiem miesięcy temu

** początek wakacji mocno ułatwił ten proces

*** o herbatach z Xiang Bean w osobnym wpisie

**** ogrody Nantou zdają się rajem – w jednym miejscu plantacja (Jacob’s) kawy, herbaty i mango.

***** próbowała tego przed kilku laty nieistniejąca już niestety płocka kawiarnia Czerwony Atrament

****** oczywiście oprócz Indii i Etiopii

Sorry my English or résumé:

Today I got a great pleasure to visit in Warsaw fantastic Taiwanese café ‚n’ micro roasters called Xing Bean. They opened 8 months ago and serve coffee and tea from the family gardens in Nantou. I could try as an espresso and drip Typica beans from Guoxing Honey fermentation. Taste of tamarinde, brown sugar (muscovado) nad caramel. „Good….Good….” as one famous Imperator has said. Bright, minimalistic , calming interior & super Owners. It is good to organize trip to visit Them and try Taiwaneese coffees.

PS And teas of course.

PS 2 In Xing Bean you will also find coffee from India and Ethiopia.

„Pan Marcin plecie androny ” „Z czego plecie?” „Ano – z łyka.Taki andron upleciony jest”

Było się w Andronach. Przed kilku laty się było. Było espresso z jakiś ziarenek z Euro Café. Los mnie jakoś przez dłuższy czas nie zawiewał na Wąwolnicką ale w końcu przywiał. I było się po raz wtóry.

Przytrafiło się ponownie espressko ale z wielce nieoczekiwanego źródła. Otóż znajomy Pana Właściciela Andronów jest co bym mocno nie nakłamał antropologiem/archeologiem* w Peru na stanowisku pracy zlokalizowanym w okolicach masywu Machu Picchu. Pozyskuje rosnącą tam kawę , która po przefrachtowaniu do Polski i wypaleniu w Poznaniu prezentuje się jak na poniższym zdjątku.

Zaprezentowała się również w kubeczku bardzo oleistą strukturą oraz gęstą kremą.W smaku dużo czekolady, melasy i muśnięcie tropikalnych owocków. Mocno smakowita.

* duża szansa , że to inny zawód być może również na literę a zaczynający się i kończący się na -olog.

PS do kawy jakimś dziwnym trafem przytrafiło się baklawa. Deser co prawda mało peruwiański ale z piciem kawy nierozerwalnie splątany podwójnym Nelsonem.

PS II ujmująco się w grochowskich Andronach odpoczywa przy kawce czy co tam kto lubi.

PS III tytuł za SJP PWN

PS IV ciekaostka : w pojedynkę andron (Ἀνδρῶν) – reprezentacyjnym pomieszczeniem domu był w dawnej Grecji.

Wydumane pod lipą w noc czerwcową.

Dobrze jest pójść na łatwiznę* kiedy żar skutecznie niszczy wszelaką chęć do działania. Łatwizną** jest na ten przykład kawa affogato.

Po prostu kulka*** lodów utytłana w espresso. Prostota, którą jest jednocześnie smaczna, pożywna i atrakcyjna wizualnie.

Na obrazkach afogaty w Tomaszowie Lubelskim. Pierwsze z lodami fiołkowymi z roztoczańskiej Zimnej Zośki. Drugie z kremem hiszpańskim**** z tomaszowskiej Mocca Café. Lody w tej postaci to i ze trzy razy w roku mogę przyjąć.

* można by się bawić w greckie frappe ale kto ma do tego zryw jakikolwiek….

** pozorną, bo kiedy do wyboru jest z ćwierć kopy smaków to żartów nie ma.

*** albo dowolny inny kształt porcji nałożonej.

**** dobrze, że nie z Hiszpańską Inkwizycją, której nikt się nie spodziewa.

PS można się też schłodzić w taki sposób:

https://panodespressorysuje.wordpress.com/2021/06/21/na-ostatni-dzien-wiosny/

PS II poniżej noc czerwcowa

Sorry my English or résumé:

Affogato – a scoop of ice cream dipped in an espresso is a pretty good idea for hot days. Especially for the lazy. At photos two versions of this cooling coffee with violet ice cream & Spanish cream . (Spanish cream is much more better than Spanish Inquisition – which nobody expects).

At the third photo a hot June night.

PS You can also cool yourself this way :

https://panodespressorysuje.wordpress.com/2021/06/21/na-ostatni-dzien-wiosny/

I was overworked, exhausted, and in order to stay awake I drank coffee; then so I could sleep in the morning

Młynki kamionkowskiej* kawiarni No i Co? męłły w miesiącu kwietniu ziarenka z bukaresztańskiej palarni Mabó, za której sterami stoi Bogdan Georgescu – vice mistrz świata roasterów z roku 2019. Podekscytowany bo kawy z Rumunii znałem dotąd słyszenia zamówiłem i przelewa i espressko**.

Etiopia Suke Quto w obróbce miodowej krystalicznie czyściutka, zielonoherbaciana, mandarynkowa z odrobiną owocowych landrynek. Klasa.

A espresso z dość rzadko spotykanej w ofertach palarni Nikaragui

było gęste, oleiste, pięknokremowe. Dojrzałe wiśnie, mango, czarne porzeczki, rum. Magia w filiżance*** . Myśl mnie taka prześladuje, że już lepszego w tym roku nie wypiję.

* a także młynek ochockich Filtrów

** a nawet dwa, bo była też znakomita Kolumbia Antioquia w wyżej wymienionych Filtrach

Wyglądało jak poniżej:

*** acz była to jeszcze niestety tekturka a nie porcelanka

PS przymuście Drodzy Czytelnicy swoich baristów by zamówili kawki z MABÓ . Warte są więcej niż odrobiny perswazji.

PS II w tytule kilka słów Mircei Eliadego o powstawaniu jego książki „Şarpele” (Wąż) z roku 1937.

Sorry my English or résumé:

At Cafés : No i Co? & Filtry in Warsaw I got possibility to try coffees from Romanian roastery MABÓ by World Roasting 2019 Vice-Champion Bogdan Georgescu. Delish Colombia Antioquia as espresso & Ethiopia Suke Quite as a drip. But espresso on Nicaragua – JUST MAGIC! Dense, sticky body. Ripe wild cherries, mango, rum, black currants. Yummy! My best espresso this year. Dear Readers force Your baristas to order for You coffee beans from MABÓ.

PS as the title quote from great Romanian writer Mircea Eliade about writing his book „Şarpele” (Snake)

Festiwal Kawy w Katowicach

Na skrzydłach* jak ptak na wieść o kawowej imprezce podreptałem w ostatnią niedzielę maja do Katowic. Nim dotarłem do Galerii Szyb Wilson zahaczyłem o znamienite Muzeum Śląskie****** gdzie natrafiłem na kawowy artefakt świadczący o długiej historii kofeiny w Katowicach .

Ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach
Ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach

W rytmach lekkiego opadu typu deszcz zawitałem do świetnego postkopanialnego interioru , w którym rozgościło się kilkanaście krajowych palarni.

Na pierwszy łyk** wybrałem smaczną , słodziutką Indonezję z biłgorajskiego Coffee&Sons (albo jak ktoś woli Kawa od Synków).

Po sąsiedzku zachęcał do poksztowania dystrybutor zielonego ziarna !Fest Coffee Mission.

Wielce sympatycznie się rozmawiało*** a naturalny Honduras wyśmienity, czyściutki, orzeźwiejący smak cytrusów. Najfajniesze festiwalowe chwile to poznanie firm o których istnieniu nie miałem pojęcia.

Następnie podreptałem do gliwickiego Kafara gdzie od wieków niewidzianych Adama i mojego kawowego Senseia Pawła S. wypiłem świetne brazylijskie espressko i równie w deseczkie przelewik.

Kolejna w kubeczek trafiła pychotna Kostaryka z bielsko-czechowickiego Propera.

Super kawusia z palarni, którą znałem tylko ze słyszenia i nie mniej super pogwarki z Dominiką****.

Na deser koldbriu z syropem chmielowym w Dobra Palarnia Kawy. Zacna smakowo idea.

Oczywiście nim ” zasłużyłem” na deser próbowałem kaw dystrybuowany i przygotowanych w termosach przez kawa.pl . Radość niezmienną wzbudziła obecność w nichże ateńskiego Under Doga.

Skosztowałem też kawuś z dwóch nieznanych palarni czyli berlińskiego 19grams

Oraz wprost z Porto Salvadoru z palarni Sensu

Kawy były apetyczne jednak termosy trochę zabiły pełnię możliwości ziarenek.

Na Festiwalu odwiedziłem warsiaskich Przyjaciół ze Story (w lewym rogu Pan Wojtek*****) i

i z Cophi , którym czemuś zdjęcia nie zrobiłem choć wybitnie fotogeniczna to Ekipka.

*na tyle na ile pociąg PKP ma skrzydła i o ile można dreptać na skrzydłach

**po prawdzie pierwszy łyk kawy odbył się w jednej z katowickich kawiarni ale to zupełnie inna opowieść.

*** i gratis pod postacią torby się przydarzył.

**** dzięki za kawę dla Samych Fusów!!!!

***** reszta Załogi zdążyła nawiać jak mnie tylko zobaczyła

****** o tym co obejrzałem w Muzeum Śląskim oprócz niemal antycznej puszki kawy poczytacie Drodzy Czytelnicy tutaj : https://panodespressorysuje.wordpress.com/2021/06/15/sztuka-naiwna/

Festiwal był to hmmm…. dwubiegunowy. Dla wystawców dramat bo ludzkości przyszło mikro. Dla mnie gites bo spokojnie mogłem sobie pomantyczyć przy kawiarnianych stoiskach. Wszystkich nie odwiedziłem a i tak wychodząc wyglądałem mniej więcej jak na poniższym zdjęciu :

KKKUKK

Kukła projektu Janusza Wiśniewskiego ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach do przedstawienia „Koniec Europy”

Sorry my English or résumé:

In last week of May there was a quite strange Coffee Festival in Katowice. Plenty of Polish coffee roasters (and some Europen to try from thermoses) and almost any visitors. For me sooo nice because I could drink and talk, talk and drink without any traffic . But for the exhibitors absolutely tragic! After festival I looked like on the last photo.