Zabłądziłem w lesie. Znam las ale nie ten.

Są ludzie, którzy noszą drwa do lasu a ja zabrałem dziś do lasu i to nie byle jakiego* kawę.

Jak na załączonym obrazku widać w kubku chlupotała audunowska Rwanda przelana przez Martę szefową łomiankowskiej Maruda Café.

Cytrusowo-karmelowy smak doskonale konwiniował z okołozimową aurą i niebezpieczeństwami**, które niesie ze sobą kontakt z przyrodą.

* bo do Puszczy Kampinowskiej

** spadające znienacka płatki śniegu, niepokojące poszczekiwania chyba wilków, dziwne poszumy i możliwość dogłębnego zagubienia się

PS w tytule wiersz Waldemara Nizioła

Blue Monday

Podobno dziś najpodlejszy* poniedziałek roku. Na tę szczególną okoliczność w tygielku zagościła dziś** myta Etiopia Chelbesa Dhilgee z palarni Story Coffee Roasters z nieco większą niż zwykle, acz nie zabójczą, ilością cukru.

Z alembiku wyłoniła się mleczną czekolada otulona rabarbarem, agrestem i białą porzeczką. Good…Good… jak mawiał pewien Imperator.

* czy też najdepresyjniejszy

** mniej więcej

A tak sympatycznie się pieniła:

Przypuszczalnie wina zbyt grubego mielenia.

Jak zrobić sorbet o smaku kenijskiej kawy – z cyklu „Poradnik kawowego eksperta”

Będą nam potrzebne :

1.Kubek kawy na wynos

2. Temperatura poniżej zera

3. Miejsce typu balkon , stojący po za garażem samochód

Czas przygotowania : jedna mroźna noc

Sposób przygotowania:

W ulubionej kawiarni zamawiamy* przelew** z kenijskiej*** kawy np. Kenię Kamwangi w Story Coffee Warsaw. Wypijamy ze smakiem pamiętając , żeby zapomnieć wypić powiedzmy 15ml.**** Następnie zostawiamy kawę w kubku na noc na działanie ujemnej temperatury a rankiem możemy cieszyć się na jakże pysznym lodowym sorbetem z nutami earlgreya i hibiskusa.

Przed podaniem możemy potrzymać odrobinę w cieple by lód skruszał dzięki czemu nie będzie groziło nam np. nadłamanie zęba

* oczywiście możemy kawę przygotować sami ale co to za przyjemność

** V60, Kalita co kto lubi albo poleci Pani Baristka/Pan Barista

*** z braku Kenii możemy zamówić np. mytą Etiopię Chelbesa Dhilgee

**** im więcej zostawimy tym mamy większy sorbet ale i czas mrożenia piwinien być odpowiednio dłuższy

Coffee and Cigarettes IV : Somewhere in Warsaw

Są Osoby*, które wiedzą co dobre i poczęstują strudzonego wędrowca kawą z tygielka.

Do filiżanek trafiła Brazylia z kardamonem z libańskiej palarni Najjar Café z delikatnym muśnięciem** cukru.

Mocna , ciemna , aromatyczna. W sam raz na to co za oknem.

Ps. Było też odrobinę tytoniu we wchłanianiu czynnym oraz biernym bo jak wiadomo kawa lubi dym.

* شكرا ميكوواج

** jakieś 20 kryształków

Ps. W tytule wpisu przywołanie wciąż nienakręconej przez Jima Jarmusha czwartej części „Kawy i papierosów ”

Klasyka , klasyka , Klasyka , klasyka, Przychodzi odchodzi

jak był śpiewał Kazimierz S. Zupełnie nie zainspirowany piosenką a znaleziskiem, w ibriku zaparzyłem ostatnią saszetkę kawy z legendarnej* stambulskiej palarni Kurukahveci Mehmet Efendi.

Mimo zbliżania się do końca terminu przydatności smakowała słodko, gładko , ultraprzyjemnie. I dodatkowo pięknie apetyczną dawała piankę .

Turecka, nieodchodząca mimo mód rozlicznych , klasyka.

* rok założenia MDCCCLXXI ! Choć pewnie ludzi nad Wisłą znających tę markę by się tyle nie zeszło by odmówić kadisz.

W Malcieśmy, pomnę, kosztowali kafy, / trunku dla baszów, Murata, Mustafy,/ I co jest Turków.

Idąc za ciosem* tygielkizacji kaw , które mam na podorędziu zaparzyłem biedronkową Papuę Nową Gwineę i to wspomagając się wagą!!!

Użycie tak skomplikowanego sprzętu** wymusił Niejaki https://lukmasterbrewing.wixsite.com/bang sugerując bym wpis umieścił wraz z przepisem***.

A więc do serbskiego emaliowanego tygielka z Bośni trafiło 18****gramów kawy , która powinna być zmielona nieco drobniej oraz jakieś 4 gramy białego , buraczanego cukru a kompilacja ta została zalana plus minus 120 ml gorącej wody. Dżezwa trafiła na ogień do trzech podniesień*****.

Jakiegoś szaleństwa nie było (kawa ciut zwietrzałą jest) acz objawiły się delikatne nuty pomarańczy czy innych mandarynek spod posmaku kurzu i starości i okazał się napar całkiem ,zwłaszcza jak podstygł, pijalny.

* i nie mam na myśli kła słonia

** oraz szklaneczką z militrażową cechą

*** chciałeś masz

**** plus minus 1 gram

***** ale nie takich jak podczas mszy rzymskokatolickiej

Ps. w tytule cytat A.D. MDCLXX z Andrzeja Morsztyna

Ei! wie schmeckt der Coffee süße, Lieblicher als tausend Küsse, Milder als Muskatenwein.

W ramach wykańczania resztek do młynka trafiła mieszanka Etiopii,Brazylii i indyjskiej robusty z piaseczyńskiej palarni Kawepale. A skoro uległa rozdrobnieniu via żarna to podjąłem ją procesowi tygielkizacji.

Mimo iż od daty palenia minęło ponad pół roku (dało się to wyczuć w aromacie ziaren) kawka wyszła super. I orzechy i czekolada i delikatna kwasowość. Bardzo zbalansowany smak. Dodatkowo zapewniła podczas parzenia wielce apetyczne wrażenia wizualne*.

* Teofil Piecyk użyłby określenia „apteczne złudzenie oka” choć być może w innym znaczeniu

PS. w tytule fragment libretta ( Aria S. ) autorstwa Christiana Friedricha Henriciego alias Picander do bachowskiej „Kantaty o kawie”.

Więckowskiej krzyk drobiu nieświeży.

88-śmio punktowa Kolumbia* Villa Clabelina z warszawskiej palarni Story Coffee Roasters** pachnie jak zamorski stragan z tropikalnym owocami : soczyste mango, dojrzałe papaje, ananasy i nie wiedzieć czemu landrynki. Zmełłem*** więc zawartośc tego straganika i zapakowałem do tygielka .

Po trzykrotnym podniesieniu rozkwitła cytrynkowatością grejpfrutów i grejpfrutowatością cytryn. W tle delikatna słodycz cukru i równoważąca wszystko odrobinka goryczy.

Piciu kawy towarzyszyły ostatnie strony książki**** , której fragment okładki wyglądał spośród innych pozycji za 9,90 w carefourowskim koszu przecen. Oczom moim ukazało się nazwisko Pana Autora i fragmenty słów składające się w ciąg „ga…ych…ów.”

Po wyciągnięciu na powierzchnię okazało się, że to arcywzruszający i zachwycający****** pean Pana Literata Krzysztofa Vargi o Mistrzu Niziurskim Edmundzie. Powrócili nagle i Cymeon Maksymalny i Wieńczysław Nieszczególny i Adela Wigor i dziesiątki wspaniałych postaci z Niekłaju, Odrzywołów oraz Gnypowic. Dla tych co czytali choćby tylko „Sposób na Alcybiadesa” pozycja obowiązkowa.

* obróbka naturalna, odmiana Dattura

** wypalili w roku minionym najbardziej mi smakujące ziarenka pod przelew.

*** myślałem na początku , żeby zmielić ale jednak przełamałem lenistwo i zmełłem.

***** ba! Książki o tytule brzmiącym w pełnej krasie „Księga dla starych urwisów. Wszystko czego jeszcze nie wiecie o Edmundzie Niziurskim.” Za przepiękny i radosny układ graficzny***** i wydanie głośne szapoby dla Wydawnictwa Czerwone i Czarne.

***** przypominający książki ilustrowane przez Mistrza Butenkę.

****** acz nie pozbawiony tam gdzie trzeba szczypty obiektywnego krytycyzmu.

Ps. w tytule fragment słynnego wiersza Wątlusza Pierwszego.

Ps 2. nijak się do świeżości i jakości ziarenek cytat nie odnosi!!!