Achilles, Cezar – wielcy ludzie byli. Jednakże kawy z śmietanką nie pili.

O kawach ze świdnickiego Blendu słów kilka drzewiej skreśliłem. Ostatnie ziarenka Kenii Zawadi PB* natchnęły mnie do zaparzenia ich w dżezwie.

Kawa mimo** cukru wyszła wytrawnie grejpfrutowa z niedojrzałym agrestem. Trochę agresywna ale jasnopalone kawy jednorodne dość niechętne są gotowaniu.

* drobiutkie Peaberry

** a może dzięki cukrowi

Ps. w tytule słowa Ignacego Krasickiego

„then shalt thou count to three, no more, no less. Three shall be the number thou shalt count, and the number of the counting shall be three. Four shalt thou not count, neither count thou two, excepting that thou then proceed to three. Five is right out.”

Fragment obsługi Świętego Granatu Ręcznego z Antiochii wybitnie nadaje się do przygotowania kawy w tygielku w rycie tureckim*. Do młynka trafiła Kolumbia „Birds” vel Flamingi z Cophi. Kawa nieco podwietrzała gdyż palona była 05.VI i bliżej nieokreśloną liczbę dni** stała we własnoręcznie niedomkniętej torebce.

W trakcie parzenia straciła znamiona nieświeżości, wyszła intensywna z miłą kwasowatością zrównoważoną ociupiną cukru. Zaskakująco przyjemny napitek.

* w rycie greckim parzymy na dwa

** albo tygodni

Tłumaczenie instrukcji: „potem policzysz do trzech, ani mniej ani więcej. Trzy jest liczbą, do której policzysz, a liczbą Twojego liczenia będzie trzy. Nie policzysz do czterech ani do dwóch, chyba że w czasie liczenia do trzech. Pięć jest wykluczone.”

Zima, zima mróz za mordę nas trzyma

jak śpiewał przed laty pewien krakowski uliczny muzyk**. Słowa te ostatnimi laty* nieco się zdewaluowały bo i mróz i śnieg zimową porą mocno deficytowe.

Nie mniej pierwszy dzień astronomicznej zimy przyniósł ze sobą kawę Fort w szklance.

Kto pił ten wie jakie doznania napar ten niesie.

* raczej ostatnimi zimy

** inicjały artysty M.M.

PS. Obrazek samżem uczynił i moje wszelakie prawa do niego

Na całej połaci śnieg , na siostry i braci śnieg…

Sypnięcie białym zimnym dało mi asumpt do zimowego wpisu.

Przytrafił się dziś jednym słowem prawdziwy śnieg* oraz 7 minut i 42 sekundy wolnego czasu na możliwość zorganizowania na wynos** podwójnego espresso z podwójnym cukrem i cyknięcie szybkiej zimowej foteczki .

I po prawdzie to by było na tyle Drodzy Czytelnicy .

* na chwilę pisania to już raczej breja

** jakby można było nie na wynos…

Ps. tytuł zaczerpnięty wiadomo od jakich Tuzów