Dzika nie trafiłem na grzybobraniu* podobnie jak i grzybów**. Był padalec, była ropucha i żuk gnojnik.
Napotkani cudzoziemscy grzybiarze namawiali na takie pomarańczowe okazy ale jakoś mnie nie przekonali****.
A czemu*** zapytacie Drodzy Czytelnicy w kawowym blogu wpis o grzybach?
Ha! Trzecim defektem smakowym w kawie jakiego nauczył mnie Sensei Paweł S. z Kawiarni Kafo jest posmak boletusa czy innej kani. Defekt ziarna znaczy się.
A drugie Ha! to to, że w lesie była a jakże! grana kawa.
W kubeczek wieńczący termos trafiła Kolumbia z amsterdamskiej***** palarni Stooker.
Sensorycznie podobnie jak w koszyku grzybów brak ale wyraźne nuty brzoskwiń, suszonych moreli i orzechów odnalazłem.
* a raczej na grzyboniebraniu
** no dobrze znalazły się dwa jadalne
*** rusycyzm – no i co z tego
**** pewnie przez różnice językowe
***** Amsterdam i grzybki idą ponoć w parze
Ps. tytuł wpisu fragmentem z tak znanej piosenki, że wstyd wyjaśniać co zacz.