Coś się kończy coś zaczyna *

* Nie nie widziałem netflixowego Wiedźmina. Ale byłem w nowej wersji Cophi. Czy lepiej czy gorzej nie wiem** ale w każdym bądź razie bardziej niebiesko. A skoro zaniosły mnie nogi na Hożą było co następuje z ręki Łukasza w doborowym towarzystwie raz Tamila a drugą razą Nastii.

Przepyszna sour gruszka , czyli 96-cio godzinna anaerobiczna*** Indonezja palona przez Janinę(jlbrewing) w Rafandcocoffee :

20191228_120638

Następnie nieco szorstka ale wielce cytrusowa i pistacjowa Etiopia Adado Bekele Legay z kijowskiej Hydra Coffee Roastery :

20191228_115439

Beztlenowa**** Etiopia Liwafan , Guji z Homeground Coffee Roasters. Intensywny Earl Gray utpiony w czekoladzie i mango.

20191125_121129

Oraz mieszanka ze słynnej kiotańskiej %Arabica palona w Covent Garden . Słodziak pod cortado. Albo inne mleczko.

20191219_145502

Były jeszcze inne radości ale o tym prawdopodobnie kiedy indziej .

Palarnie nr 164/98/2019 , 165/99/2019 , 166/100/2019  , 167/101/2019

** trochę wiem ale może w mniej lub bardziej odległej przyszłości wpis o zmianach w wystrojach kawiarni.

*** jakby nie można było napisać beztlenowej

**** a jednak można

Trzecia fala przepłynęła przez Niderlandy

Takie wrażenie miałem po wycieczce do Amsterdamu i Eindhoven , że nowa kawowa fala wielce tam okrzepła. Że kawa z filtra czy innego przelewu , że kawy jednorodne w espressie tak znormalniały , że nie na potrzeby tłumaczenia co , dlaczego , jak to i etc. I że do parzenia nawet dobrych ziaren podchodzi się bez nadmiernego pietyzmu. Po prostu się je parzy i podaje. Kawa jest zwykle o.k. czy też przyzwoita ale o żadnym wybuchu zachwytu mowy być nie może , chyba że się wie gdzie iść albo jakaś szczęśliwa gwiazda akurat poprowadzi.

20191210_140219

Jako ilustrującja powyższego wywodu fragment obrazu imć Jana von Goyena pt. „Szukający kawy” z kolekcji Rijsk Muzeum.

Do rzeczy więc albo jak mawiali starożytni łacinnicy Ad rem!

W Eindhoven trzy kawiarnie się nadarzyły.  Tę drugą mogliście Państwo poznać w poprzednim wpisie. Zostały więc jak by nie liczyć dwie.
Pierwsza to Coffee Lab* wedle dworca. Było espresso** i najlepszy na tułaczce flat white. I najprzyjemniejsze oku wnętrze.

20191209_103558

A w kawiarni numer trzy w filiżanjach wielkiej urody , przynależacych do kawiarnio palarni Daft , espresso z ziarenek z Myanmaru*** o wdzięcznej nazwie Hapong Long Hay .

20191212_163818

Niby smaczne , cytrusowe ale jakaś wodnistość w ciele pasująca wrażenia smakowe.

A w międzyczasie był Amsterdam i pomiędzy obrazami Panów Rembrandata , van Gogha , Vermeera , Fra Angelico , Velázqueza , Zurbárana , Halsa , Gaugaina i innych Mistrzów ****

20191210_153728

a kolejnymi porcjami śledzi przytrafiły się następujące kawowe pozycje:

W kawiarni i palarni Screaming Beans była zacna Uganda Rwenzori.

20191210_122750

W Back to Black dla odmiany Salwador przepuszczony przez V60 . Gładki , słodki , czarno porzeczkowo – jagodowy.

20191210_161715

A na zakończenie w przypadkowo trafionym kafejonie Coffee&Such przelew z Etiopii i zaskakująco cytrusowa Brazylia z palarni White Label.

20191212_121736

Takie spostrzeżenie jeszcze miałem , że zdecydowana większość kawiarni ma sygnowane****** swoją nazwą lub logiem kubki i filiżanki, któren to fakt niezwykle mnie raduje*****.

Palarnie nr 159/93/2019 , 160/94/2019 , 161/95/2019 , 162/96/2019 , 163/97/2019

* chyba najpopularniejsza w świecie kawy nazwa
** śmiałości nie miałem zapytać o ziarna
*** a choćby i van Eycka
**** ex Birma to chyba najmodniejszy kierunek sprowadzania ziaren wśród holenderskich palarni
****** sam nie wiem czemu
****** nad Wisłą a przynajmniej w Wawuni pierwszy był w tym fachu nieodżałowany Kofi Brand i kawiarnie Stor też mają swoje naczynka. I zapewne kogoś przegapiłem.

Ps.w powyższym wpisie zawarłem pewne przekłamanie. Kto znajdzie jej lub jego radość.
Ps. II kobieca dłoń i duży fragment psa stanowią lewy dolny róg obrazu Thérèse Schwarzte „Portret młodej kobiety z psem imieniem Puck.”

A dla tych z Państwa, którzy lubią kawę z mlekiem arcydzieło Pana Vermeera :

20191210_145105~2

Dobranoc , bo już na nie pora jak śpiewał pewien Miś głosem Mieczysława Czechowicza.

Malarze holenderscy malowali ludzi starych i pokurczonych. Nie ukrywali brzydoty swoich modeli, ale pokazywali ich piękno, bo mieli dystans do swego tworzywa *

Amsterdam . Kanały . Dyktatura rowerzystów. Oszałamiające sery . I ŚLEDZIE !!! Co za ŚLEDZIE** !

20191212_103342

I kawiarnie. Dziesiątki kawiarni.
Kaw było sporo więc wpis dzielę na dwie części. W pierwszej to co najlepsze kubeczkom smakowym się przytrafiło.
Na pierwszy ogień naturalna  Etiopia Wolichu Wachu w Café Sova*** . Cytrusowa , herbaciana, czekoladowa. Był też smaczniutki przelew z myanmarskich ziarenek Hopong Long hay z palarni Common Greens Coffee. I świetna rozmowa**** z węgierskim baristą związanym przed imigracją z Casino Mocca.

20191211_134439

A druga kawa , dla geograficznej odmiany w Eindhoven , bezwątpienia będąca najlepszą na wycieczce – Salwador El Tarro w kawiarni pod szyldem Lucifer Coffee Roasters . Intensywnie tropikalno-owocowa z ciemno czekoladowym podbiciem. Mniam.

20191212_165741

A i tak wszystkie smakowe radości umilkły pod pięknem malarstwa zgromadzonego na wystawie „Rembrandt Velázquez holenderscy i hiszpańscy MISTRZOWIE” w Muzeum Rijsk .

20191211_114943~2

Oszołomienie bezgranicznie!

PS . ekspozycja czynna jest jeszcze przez miesiąc więc kto może to w te pędy do Amsterdamu niech się uda.

Palarnie nr 156/91/2019 , 157/91/2019, 158/92/2019

* cytat hiperznany , więc nie tłumaczę skąd jest. A Malarze najlepsi na świecie.
** a makrele jakie pycha!
*** palona przez palarnię Sova*****
****  poznał , że tak powiem swój swego. Takich kawowych spotkań  szukam na wycieczkach.
***** sowa po niderlandzku to uil a nie sova ale właścicielem kawiarni i palarni jest obywatel moskiewski. Stąd to nazewnicze kwiprokwo.

 

…kwiatem zabliźni się wojny ślad, barwą róż…

Trafiła mi się wycieczka do Torunia. Podekscytowany podreptałem na plac Nowomiejski gdzie  powstawał western Prawo i Pięść***. Fontanny czemuś nie ma ale jest wózek :

20191205_222339

Odbyła się też nieudana próba rozpoznania budynku , który grał Hotel Tivoli.
Na niejaką osłodę dnia następnego w ramach turystyki kawowej dwa nowofalowe kafejony. W kawiarni Nano* espresso z Kenii z Coffee Collectif.

20191206_113332

Było kwaśno i orzechowo. Trochę surowo acz smakowicie.
A po 400**metrach w Naparze przelana , myta Kenia z Małej Czarnej. Niebywale pachnąca jaśminem.

20191206_115559

I znak czasów , że na konferencjach kawa nie musi być zła. Sąsiedzi wynajęli mocno wkręconego w trzecią fale baristę z Colours of Coffee. W młynku przyjemnie wchodzące Peru od Hard Beansów. Radość.

20191205_120733

Palarnie nr 154/90/2019 i 155/90/2019

*** podkład muzyczny pod wpis – ballada tria Osiecka/Komeda/Fetting
** tyle co barów u Pana Truffauta
* z berlińskim Nano nic wspólnego

Ps. Ps .Przyjemne szoty robią  też w Bread Housie.