Zdarzyło się po 3ech czy 4ech latach trafić do Poznania . Zapamiętałem to miasto jako skute kajdanami MK Cafe (przynajmniej Stary Rynek i okolice ) oraz 3-ciofalowym miejscem Piece of Cake . Od tego czasu napączkowało kawowych radości.
Trafiłem więc trochę dzięki Instagramu trochę dzięki @jablekikawa do miejsc czterech .
Po pierwsze Brisman uchodzący przynajmniej w moich uszach za poznańskie numerów uno . A w młynku Brazylia z Kofi Brand (300 km żeby kawę z Kamionka wypić to jak nóż w plecy) i Gwatemala z Apro Trade’u. Przyzwoite i tyle. Użas.
Trochę radości dało obstarłorsowanie(głównie Darth Vader) lokalu.

Potem przedreptałem do Sweet Surrender gdzie uwierzyłem w tabliczkę zamknięte/closed .
Cóż mi zostało jeśli nie przemieszczenie się na Narutowicza do dwóch lokali .
Pierwszy to Stragan , i przyznam jeśli miałbym kogoś w Poznaniu przyciągnąć na kawiczko to tam , gdzie w młynku Brazylia z Kofi Brandu . O tempora o mores ! Kto pił ten wie . Czekam na wypał z Craft Coffee School .


Następnie w Minister Cafe mieszanka Royal 4 albo 5 arabik z Ameryki Południowej . Fajny acz nic nie wnoszący do życia szot z Coffee Proficiency . Wart swoich 5 złych.

Azaliż czas dopadł GPS rozsądził czy jechać do Czarnego Mleka czy do Piece of Cake’a .Wygrało o 4 minuty CM!. A tam ,oprócz przemiłej i serdecznej atmosfery co każdemu przy szarej okołozerowej roztopowej aurze szczególnie polecam, Brazylia z Kofi Brandu . I z jednej strony serce roście , jak napisał poeta , że warszawska palarnia podbiła rynek z drugiej strony ,jak mawiał pewien Tevie ,smutek dokujący iż nic ciekawszego w segmencie kaw specjalnościowych.

Poniekąd rozumiem , że Polaki najbardziej lubią Brazylię w espresso . I żeby było czekoladowo i orzechowo i nie kwaśno . Ale w segmencie kawiarni „speciality ” chciałoby się czegoś bardziej niż poprawność vel przyzwoitość. Choć może to tylko może narzekania emeryta.
A co do tytułu wpisu . Ślubuję uroczyście co najmniej trzy wpisy w tym roku . Wszak Boh Trojcu Liubit!